czwartek, 27 czerwca 2013

Seven


1 grudnia, 2012r. - sobota.

Zaczyna się grudzień. Nie mogę doczekać się przerwy świątecznej. Na razie ganiają mnie do szkoły, ehh... Mam dość nauki. Nie mogę odnaleźć w sobie żadnego talentu... ` -  właśnie o tym myślałam grudniowym rankiem.

Śnieg już sypał jak szalony, a ja czekałam aż Justin do mnie przyjedzie. Mówiłam mu, że ma nie przyjeżdżać, bo jest ślisko. On jeździ jak szalony i mógłby spowodować jakiś wypadek. Jednak wmówił sobie, że musi mnie zobaczyć, więc się zgodziłam. Na pewno by nie ustąpił.  Myślę,  będzie u mnie około 13, skoro wyjeżdża o 11.
Leżałam u w pokoju, włączyłam sobie telewizor i nagle wparowała do mojego pokoju Juliett, moja jedenastoletnia siostra.
- Hope! Nie zapomniałaś o niczym?! - krzyczała mi prosto w twarz, siedząc na mnie.
- Nie?  O czym miałabym zapomnieć?
- Aaaaaaaaaaaaaaaaaaaaalex ma dziś 18 urodziny!
- Dobra! Pamiętam, nie krzycz bo go obudzisz.
- Co dla niego masz? -  kontynuowała szeptem.
- Nic jeszcze, ale nie zamierzam jechać do miasta. Może zamówimy jakiś tort?
- Alex lubi gry!
- Hmmm. Zadzwonię do taty, przyjeżdża wieczorem z Ann, może kupią coś też dla nas, abyśmy mu dały.
- A co ma Justin dal niego?
- Pewnie wyjdziemy gdzieś.
- A ja?
- Ty już będziesz spała kochanie.
I w tym momencie zamilkła. Chyba się obraziła. Nie wiedziała, że nie może wychodzić z nami. Zwłaszcza na imprezy, które sama nie legalnie chodzę. Wyszła. Powiedziałam mamie, żeby jej wytłumaczyła jak to jest i chyba to zrobiła. Zadzwoniłam do taty, okazało się że wyprawiają urodzinową osiemnastkę dla mojego brata. W mojej rodzinie to było dziwne... Rodzicie twierdzili, że nie powinno się wyprawiać szesnastek, więc wyprawiają tylko osiemnastki i to oznaka pełnoletności. Ann zmieniła rok temu pracę, jest prawnikiem i ma dużo pieniędzy, więc postanowili kupić Alexowi auto, które dają mu na imprezie.
Po paru minutach mojego namysłu, wpadł Justin. Była równa 13.
- Heej kotek, jak tam? - powiedział nie widząc nikogo poza mną w mieszkaniu.
- Dzień dobry Justin. - odpowiedziała moja mama.
Oboje zaczęli się śmiać.
- Dzień dobry Eleno. - odparł szeroko uśmiechając się.
- Mamo, nie zatrzymuj go! Jus, choooooooooooooodź. - przerwałam im i zaciągnęłam Justina na kanapę do salonu.
- Cześć.- przywitałam się i pocałowałam go. - Chyba nici z wypadu z Alexem do klubu. - powiedziałam.
- Hope, nawet nie myśl, że mogłabyś pójść! -  wtrąciła mama krzycząc z jadalni.
- Rodzice wyprawiają mu przyjęcie osiemnastko-we. - kontynuowałam nie zwracając uwagi na mamę.
- Ciiiiiiiiiii Hope. Alex jest w kuchni. - wyszeptał patrząc na niego.
Obróciłam się sprawdzając, czy faktycznie tam jest. Był, robił sobie śniadanie. Naszym dzisiejszym zadaniem było udawać, że zapomnieliśmy o jego urodzinach. Alex przyszedł ze śniadaniem do salonu, w piżamie. Przybił Justinowi sztamę i zaczęli rozmawiać.
Około godziny 15 przyjechał tata. Zawołał mnie do kuchni, by porozmawiać o przeprowadzce.
- Córciu, a co byś powiedziała, gdybyśmy się nie przeprowadzili do Cambridge, tylko do Glendale, do Californii? - mówił tata. -  W końcu pan Bieber - uśmiechnął się - ma w Los Angeles swój drugi dom. Sprawdziłem wszystko. 15 minut, góra 20 i byłby u ciebie. Wiesz, mieszkam teraz w tym mieście na ulicy Colorado. Co ty na to, abyśmy się wszyscy, całą rodziną tam przeprowadzili? Oczywiście oddzielne domy, nie chcę zawadzać Elenie.
- Nie zawadzasz mi. - wtrąciła mama.
- To jak Hope? - zapytał tata.
Nie wiedziałam co myśleć. W sumie to lepiej, Justin miałby bliżej do wszystkiego. W LA ma lepsze studio, bliżej do Hollywood, są lepsze kina, w LA są piękne plaże, lepsze kina, baseny... To niesamowite miejsce. Jednak nie mogłam o czymś zapomnieć.
- Tato, a co z Nathy? To moja najlepsza przyjaciółka, najukochańsza. To ona mnie najlepiej rozumie. - powiedziałam po namyśle.
- Ona ma rodzinę. Jeśli jej rodzice by się zgodzili, mogłaby się przeprowadzić z wami, lub chociaż przyjeżdżać na wakacje. Znaczy... Z wami mogłaby mieszkać, jeśli Elena by się zgodziła. - odpowiedział.
- Mi wszystko pasuje. Tylko czy jest jakieś wolne mieszkanie tam, dla nas? - dodała mama.
Tata wszystko zaplanował. Mieszkanie, ilość pokoi, nawet dwa dodatkowe. Nie będziemy mieszkać na żadnej złej dzielnicy, nawet na najlepszej w tym mieście. Wszystko chciałam ustalić z Natt, więc poszłam do niej zadzwonić. Jednak Nathy mnie wyprzedziła, zadzwoniła pierwsza.
- Hoo! Proszę, ratuj! - krzyczała do telefonu.
- Nathy, spokojnie. Co się stało?
- Moi rodzice... Błagam cię, przyjedź do mnie! Proszę cię! Nie wytrzymam w tym domu dłużej już sama!
Po tych słowach się rozłączyła, a ja szybko pobiegłam do salonu.
- Justin, rusz się! Musimy jechać do Nathy, coś się stało z jej rodzicami... Z resztą sama nie wiem. - krzyknęłam do Jusa.
Szybko się podniósł wziął klucze i zaczął się ubierać, gdy wychodził z domu ja już siedziałam w aucie i czekałam aż wsiądzie i odpali. Pojechaliśmy do mojej przyjaciółki.
Gdy już byliśmy pod jej domem, ujrzeliśmy auto z wybitymi szybami i zgniecionym przodem. Powiedziałam Justinowi, żeby został w aucie, a ja miałam biec do jej domu. Justin jednak pobiegł za mną, martwił się o moją jakbyże siostrę. Wpadłam do jej domu z hukiem i zaczęłam krzyczeć.
- Natt! Gdzie jesteś?
- U siebie! -  odpowiedziała krzycząc ze swojego pokoju.
Ani się nie obejrzałam była już obok mnie i przytulała mnie. Płakała.
- Kochanie, nie płacz. Chodź, usiądźmy i na spokojnie wytłumacz mi co się stało.
Usiedliśmy na kanapie a Justin poszedł do kuchni i zrobił nam herbatę. Nathy okryła się kocem. Próbowała mi to wytłumaczyć, trudno było zrozumieć przez szloch, ale wszystko zrozumiałam.
- Moi rodzice... Oni mieli wypadek... Śliska droga... Rozumiesz, Hope...
Znów wybuchła płaczem, przytuliłam ją. Mimo łez, które zamazały jej piękno oczy kontynuowała tłumaczenie.
- Zderzyli się z innym autem, po czym wpadli do rowu. Mama umarła godzinę temu w szpitalu a tata na miejscu wypadku. Właśnie byłam w trakcie pakowania walizek, miałam wyjechać do cioci do Denver, ale teraz nie wiem co ze sobą zrobić. Nie wytrzymam. Hope, błagam, pomóż mi.  
Nie wiedziałam jak jej pomóc. Przytuliłam ją jak najmocniej umiałam i wtedy do głowy wpadł mi pomysł. Tata zgodził się, by Nathy mieszkała z nami w Glendale. Jej rodzice nie żyją, więc nie mogą decydować. Teraz prawnym opiekunem Nathy jest jej ciocia w Denver, która mnie zna i zgodziłaby się na sto procent.  Teraz moim zadaniem była tylko troska o Nathy. Musiałam o tym porozmawiać z mamą i wszystko byłoby dalej idealnie.

____________________________________________


polecam bloga mojej znajomej:

 są tam 2 opowiadania o Justinie. 
kontakt:
klikając w nick, automatycznie zostajesz przerzucony na TT Julii.

sobota, 22 czerwca 2013

Six

27 listopad, 2012r. - wtorek

Dzień jak co dzień. 
- Hopeeeeeeeeeee! Wstawaj, zaraz się spóźnisz! - wołała mama.
Wstałam, była godzina 7:40, pewne było, że się spóźnię. Szybko pobiegłam po ciuchy do łazienki, nie robiłam nawet makijażu. Ubrałam się, uczesałam się jak tylko umiałam, jakiś warkocz. Sama się śmiałam ze swojego wyglądu. Spakowałam szybko zeszyty, nie patrząc jakie i pobiegłam do kuchni.
- Zapomniałaś włączyć budzik? - zapytała mama. -Trzymaj śniadanie.
- Taak, wczoraj późno przyjechałam z Justinem...  - odpowiedziałam. - Ty przyjechałaś chyba później ode mnie? - dodałam.
- Wróciłam rano, Jimmy mnie odwiózł. 
- Kim jest Jimmy? - zapytałam w pośpiechu ubierając kurtkę. 
- Kolega z pracy. Całą noc przygotowywaliśmy papiery dla szefa.
- Tak, tak, okej. Lecę, autobus szkolny chyba już odjechał, więc muszę złapać drugi. Pogadamy jak wrócę ze szkoły. Buziaki! 
- Tylko nie jedź do Jusa, wróć autobusem bo musimy pogadać, Jer i Ann  chcieli z tobą pogadać!
Krzyknęła, po czym szybko wybiegłam w domu, złapałam autobus i pojechałam do szkoły.
 Biegłam po korytarzu jak najszybciej mogłam, wrzuciłam książki do szafki i w końcu znalazłam się w klasie.
Miejsce obok Nathy było wolne, więc usiadłam tam, tak błyskawicznie, że nauczycielka nie zauważyła, że weszłam. Bynajmniej tak myślałam.
- Hope Baterfly. - powiedziała pani Tomilson będąc zła, że się spóźniłam.
Faktycznie wpadłam po  15 minutach lekcji, ale to nie aż takie spóźnienie.
- Tak? - odpowiedziałam.
- Dlaczego się spóźniłaś? Czyżby znowu balety z panem Bieber? - zapytała.
 Zdenerwowałam się wtedy jak nigdy. Nikt nie ma prawa mieszać się w moje życie prywatne, a zwłaszcza nauczyciele w życie poza szkolne.
- Spóźniłam się, ponieważ zgubiłam telefon i nie mogłam ustawić budzika. Mama obudziła mnie o 7:40, więc przyjechałam jak najszybciej mogłam, łapałam autobus, który prawie odjechał specjalnie, żeby nie opuścić tego dnia. I Justin nie ma tu nic do rzeczy, niech pani go w to nie miesza.
- Ależ przepraszam. Jednak nic to nie zmienia, masz wpisane spóźnienie, które będzie musiał usprawiedliwić twój rodzic.
Byłam zdenerwowana, ale cóż. Lekcja została prowadzona dalej.
Przyszedł czas na przerwę śniadaniową.
- Co jest Hope, widzę, że masz zły dzień... ? - dopytywała Nathy.
- Nie wiem sama... Mam dość wszystkiego. Wczoraj było idealnie, ale ta głupia Tomilson oczywiście musiała mi dziś dowalić. We wszystko będą teraz mieszać Justina... - rozmowę przerwała nam jakaś dziewczyna...
- Hej, mam na imię Rose White. Jestem nowa, mogę się dosiąść? Powiedziano mi, że będę z wami w klasie więc pomyślałam...
- Siadaj. - przerwałam jej. - Ja jestem Hope, a to jest Nathy.
- Miło was poznać. Zaraz dojdzie tutaj jeszcze mój brat, jeśli się zgadzacie?
- Jasne, może przyjść. - odpowiedziała Nat.
Po 5 minutach przyszedł jakiś chłopak... Całkiem przystojny, w naszym wieku. Brązowe oczy, piękne, głębokie... Włosy w kolorze oczu, wysoki. Ubrany był w białą koszulkę i szara bluzę.
- Hej, mam na imię Can...
Tym razem jemu przerwała Nathy, wiedziałam od razu, że jej się spodobał.
- Rose już nam opowiadała o Tobie. Siadaj. - mówiła.
Can usiadł z nami.
- Ja mam na imię Nathy, a to jest Hope. - kontynuowała.
- Miło was poznać.
- Tak, tak. Nam ciebie też. Opowiedz coś o siebie? - Nat ciągle go zagadywała, jak najęta.
- Rose i ja jesteśmy z Europy, dokładnie z Niemiec. Przeprowadziliśmy się do Ameryki 3 lata temu, mieszkaliśmy wcześniej w Los Angeles, ponieważ Rose próbowała tam zostać gwiazdą.
- Ooo. Hope, a może Justin pom... - chciała powiedzieć, ale ją szturchnęłam i zatkałam jej buzię.
- Ogarnij się, nie będę do niczego wykorzystywać Justina, tym bardziej nie będę się chwalić, że z nim jestem. - wyszeptałam jej.
- Jaki Justin? Timberlake? Bieber? - pytał Can.
- Nie... Nikt, nikt, nie ważne.
- Pewnie chodzi o Biebera... Słyszałam, że do tej szkoły chodzi jego dziewczyna... To ty? - rzekła Rose
- Tak, tak... To ja. Ale od razu mówię wam, że nie będę do niczego namawiać Justina, a zwłaszcza żeby promował kogoś.
- Nie chciałam nawet o to prosić. Masz wielkie szczęście dziewczyno, gratuluję. - mówiła i mówiła...
- Dobra, powiem raz. Nie chodzi mi o pieniądze Justina, o jego sławę. Chodzi mi tylko o jego serce i życie, to co sie dzieje. Nie widzę w nim tego Justina Biebera, którego widzą wszystkie fanki i Beliebers. Widzę w nim mojego chłopaka i to tyle. Zmywam się ze szkoły. Czeeeeeeeeeeeeeeeść wam.
Pobiegłam do szafki, zabrałam plecak z książkami Wyszłam ze szkoły i poszłam na przestanek. W końcu przyjechał autobus. Wsiadłam i pojechałam do Jusa. Wiedziałam, że nie będzie go w domu. Musiałam czekać przed bramą. W końcu przyjechał i weszłam do środka. Weszliśmy, rzucił klucze od auta na tzw. wysepkę w kuchni i zapytał:
- Co jest? Czemu nie jesteś w szkole i od której siedziałaś pod bramą?
- Gdybyś był w domu, w ogóle bym nie siedziała pod nią. Nie jestem, bo wkurzyli mnie nowi. Can i Rose White. Co za ludzie... I ta cała Tomilson, głupia jędza. Nie miałam ochoty dłużej tam siedzieć... Masz coś do picia? W sumie jestem też głodna, zwiałam w trakcie przerwy śniadaniowej.
- Kochanie, już jest 13, nie jadłaś nic od rana?
- Nic. - odpowiedziałam.
- Vanesso! - zawołał kucharkę. W sumie mógłby sobie sam gotować, ale gdy Pattie nie ma w domu, to oczywiste, że sam nie będzie tego robił. Poza tym, Vann mógł traktować jak własną ciocię, lub kogokolwiek z rodziny.
- Tak Justin? - zapytała.
-  Przygotujesz obiad? Tak, żeby był gotowy za 15 minut. Hope nic nie jadła, ja też jestem głodny, od 6 rano jeździłem i załatwiałem wszystko w sprawie trasy...
- O Bieber! Nie tłumacz się - uśmiechnęła się i mówiła dalej - lecę w takim razie do kuchni na dół i wołam was za 15, może 20 minut. Dobrze?
- Okej. Hope, weź sobie coś z lodówki i chodź do mojego pokoju.
Wzięłam i poszłam do góry.  Justin też przyszedł do pokoju. Był cały mokry, znowu brał prysznic.
Położyłam się na łóżku, włączyłam TV. Jus poszedł się wytrzeć i przebrać. Gdy wrócił podniósł mnie, wyłączył telewizor, przytulił mocno do siebie i pocałował. To było takie słodkie. Od razu wiedziałam o co chodzi. Rzucił mnie z powrotem na łóżko, ciągle się całowaliśmy. '' Przerwało '' nam pukanie do drzwi.
- Tak? - zapytał Justin.
- Kochani, chodźcie na obiad. - oznajmiła nam Vanessa.
- Przyjdziemy za pare minut... - powiedział.
Vann odeszła od drzwi a Justin całował mnie dalej.W końcu zaczął mnie rozbierać. Bałam się trochę, w końcu to mój pierwszy raz... Ale jak się bawić to się bawić! Bynajmniej tak myślałam. Wiedziałam, że mnie kocha, więc nie robiłam nic żeby to przerwać... Chciałam tego... Tak, chciałam... Ale coś mi przeszkodziło. Poczułam, że nie mogę. Nie byłam do końca naga, on też nie, więc mogłam zestopować. Puściłam go.
- Co jest? - zapytał.
- Jus... Nie mogę... Przepraszam. Wiem, masz 18 lat, ale ja mam 16, nie mogę... Nie teraz.
- Mhm, rozumiem.
- Nie zrozum mnie źle... Wiesz, że cię kocham, ale po prostu jeszcze nie teraz.
Ubraliśmy się, położyłam się obok niego mocno go przytuliłam i wyszeptałam mu jeszcze raz, że przepraszam. Pocałował mnie w policzek i powtórzył, że na prawdę mnie rozumie. 
Obejrzeliśmy film i poszliśmy na obiad, który Vann musiała nam odgrzać. Zjedliśmy. Nagle zrobiła się godzina 17. Mama mówiła mi, że miałam nie jechać do Justina... Będzie zła. I jeszcze będzie musiała usprawiedliwić moją ucieczkę oraz spóźnienie. Nie ważne. Pojechaliśmy z Justinem do mojego domu. Po półtorej godziny byliśmy na miejscu. Weszliśmy do domu, Justin poszedł do mojego pokoju i oglądał TV a ja poszłam do salonu do mamy.
- Miałaś nie jechać do Justina. - powiedziała.
- Wiem, przepraszam. - odpowiedziałam.
- Śpi dziś u nas?
- Tak. A ja nie idę jutro do szkoły.
- Jak chcesz. - odpowiedziała z obojętnością.
- Aaaaaaaaaa. Mamo!
- Co jest?
- Musisz usprawiedliwić moje spóźnienie i nie obecność na lekcjach po przerwie obiadowej.
- Po przerwie?
- Pojechałam do Justina wtedy, bo mnie wkurzyli ci nowi, ta cała Rose White i jej brat.
- Dobra, idź. Pojadę jutro do szkoły.
- Dziękuję, dobranoc!
Poszłam do sypialni, położyłam się obok Justina i automatycznie zasnęłam. Jus mnie przytulił. Czuł tą złość w moim środku i próbował ją uspokoić... Przy nim zawsze wszystko zdawało się prostsze i lepsze.
Codziennie dziękuję Bogu, że zesłał na mnie takiego anioła jak Justin.

wtorek, 11 czerwca 2013

Five

25  listopad, 2012r. 


Dziś niedziela, z okazji tego, że wczoraj była sobota i byliśmy na imprezie, wstaliśmy o 13 i nie poszliśmy do kościoła. Justin spał dziś u mnie. Rano wychodząc z pokoju spotkałam Alexa.
- Tata właśnie kazał Cię obudzić, woła Cię do kuchni. - powiedział.
- Wiesz co chce ode mnie? - zapytałam.
- Może pogadać o wczorajszym, nieźle balowaliście hah. - odpowiedział.
Poszłam do kuchni, tata od razu przeszedł do rzeczy.
- Gdzie byliście wczoraj? - zapytał z tonem , który znaczył, że jest zdenerwowany.
- Justin zabrał mnie do klubu na imprezę. Nie denerwuj się. - odpowiedziałam.
- Byłaś pijana, nic nie rozumiałaś.
- Dobra, ja wracam do łóżka. - powiedziałam.
Chciałam odejść, ale tata złapał mnie za rękę i kontynuował rozmowę.
- Masz 16 lat, za dużo sobie pozwalasz. - mówił.
- Daj spokój. Wiem ile mam lat, będę już grzeczna, hahah. Mogę już iść?
- Ogarnij się tylko... Idź. - skończył rozmowę.
Odeszłam, poszłam do łazienki, wzięłam prysznic, zrobiłam makijaż, wyprostowałam włosy. Kolejnie ubrałam się i poszłam obudzić Jusa. Spał jak zabity, nigdy jeszcze tak długo nie spał. Obudziłam, zjedliśmy śniadanie i pojechaliśmy do niego. Pytałam go o tą niespodziankę, ale nic nie chciał mówić o niej. Około 20:00 Justin mnie odwiózł i pojechał do domu, bo następnego dnia trzeba było iść do szkoły.

26 listopad, 2012r. 

Rano Jus napisał sms, że dziś będzie ciężko pracował nad kolejną piosenką, bo do początku grudnia muszą wydać płytę. Odpisałam mu, że wstałam, że nie ma sprawy i spytałam, czy po szkole się spotkamy. Odpowiedział, że przyjedzie po mnie do szkoły i pojedziemy do studia. To ten dzień, w którym miałam dostać niespodziankę od niego.
Poszłam się ubrać. Oczywiście, że makijaż, włosy, ubranie się i te sprawy. Zjadłam płatki, które zrobił mi mój kochany brat Alex.
- Młoda, o której wrócisz? - pytał.
- Nie wiem, po szkole jadę z Justinem do studia. Mówił, że szykuje jakąś niespodziankę. - powiedziałam.
- Okej, tylko przyjedź bo tata zanim wyjechał do pracy mówił coś o jakiejś przeprowadzce. - mówił.
- No dobra, to jak wrócimy ze studia to przyjedziemy do nas. Jak tata wróci, to powiedz mu, że Justin będzie nocował u nas.
- Dobrze, powiem mu. Idź bo się spóźnisz. Masz kasę na śniadanie? - dodał.
- Mam, lecę cześć. - odpowiedziałam i wyszłam.
Autobus podjechał pod dom i pojechałam do szkoły. W szkole jak zwykle rozmawiałam z Nathy, moją przyjaciółką. Ona lubi Justina, ale przyjaźniła się ze mną jeszcze zanim ją poznałam. Miałam rodzinę w Toronto,  przyjeżdżałam tu często a jej babcia przyjaźniła się z moją, więc ją poznałam. Nathy często wychodzi ze mną, Justinem i jego przyjaciółmi, przy czym zabieram także moich. Jednak nie zawsze mogę brać wszystkich, ale Nathy jest zawsze przy mnie. Jest kochana, mogę z nią rozmawiać całymi dniami, idealna przyjaciółka.
Lekcje się skończyły, Justin czekał na mnie pod szkołą.
- Cześć kochanie. - powiedział i pocałował mnie w policzek.
- Heeeeej. - odpowiedziałam.
- Jak w szkole? - pytał.
- Dobrze, a jak w studiu?
- Też dobrze, nawet świetnie. Wiesz Hope, zmiana planów. Nie jedziemy do studia, tylko na plan teledysku.
- Ooo. Okej, jedźmy, nie chcę żebyś się spóźnił. - powiedziałam po czym pojechaliśmy.
Nie wyjeżdżaliśmy z Toronto. Pojechaliśmy na basen, tam czekała na mnie niespodzianka. Justin zawiązał mi oczy przepaską i zaprowadził na plan. Gdy odwiązał i otworzyłam oczy nie uwierzyłam. Tam była Nicki, ta Nicki Minaj. Moja idolka, ta najlepsza, najważniejsza. Popłakałam się, po czym podeszła do mnie i mnie przytuliła.
- Hope, nie płacz, przecież jestem normalną osobą. Zwłaszcza przy takim chłopaku jak Justin. - mówiła.
Nie byłam w stanie odpowiedzieć. W końcu mnie puściła, po czym się w końcu przywitałam.
- Boże, Nicki...  Nie wierzę. Justin, dziękuję Ci, że to zorganizowałeś... - mówiłam.
- Nie ma za co słonko. - rzekł Justin.
- A ciebie przepraszam Nicki. Przepraszam za ten płacz, zachowałam się jak hot 13 na widok Justina, ale marzyłam od roku o tym by cię poznać. Jesteś moją idolką, uwielbiam cię. - powiedziałam.
- Tak, hot 13 płaczą na mój widok, hahah Hope, uwierz mi, nie tylko one. - odpowiedział Jus.
- Skończ Justin hahah.
- O Hope, nie przepraszaj. Kocham swoich fanów, znam ich reakcje, wiedz, że twoja nie była najgorsza, bywało gorzej. - powiedziała Nicki.
Justin zaczął nagrywać teledysk do piosenki. Gdy nagranie się skończyło, Justin odwiózł mnie do domu, a jeszcze wcześniej Jus umówił się na spotkanie z Nicki w sprawie piosenki. Gdy wróciłam taty nie było jeszcze w domu, więc powiedziałam Alexowi, żeby powiedział tacie, że pogadamy jutro.
Poszłam spać:
 kolorowe sny zaczęły się spełniać w życiu realnym, marzyłam o tym. Dzięki Justinowi moje życie to bajka, on uszczęśliwia mnie na każdym kroku, jest najbardziej kochaną osobą, którą znam.
On daje mi tyle szczęścia, spełnia moje marzenia, kocha mnie... To on jest moim szczęściem.

środa, 5 czerwca 2013

Four

Obudziłam się rano. Justina nie było obok mnie, telefonu także. Wstałam, poszłam do kuchni. Była tam Pattie z Jazmyn. Justina nie było w ogóle widać.
- Dzień dobry. - powiedziałam do Pattie.
- Hej Hope. Jak minęła noc? - zapytała i nagle zaczęłyśmy się śmiać.
- Hahah, wyspałam się. - odpowiedziałam. - Hmm, gdzie jest Justin?
- A tak. Justin musiał wyjechać gdzieś z Kennym. Pewnie wróci wieczorem, możesz zostać u nas jeśli chcesz? - odpowiedziała mi Pattie.
- Przepraszam, ale nie mogę. Muszę zająć się siostrą.
Zdenerwowałam się trochę, bo Justin zawsze mi mówił o wszystkim co będzie robił w dany dzień. Dzwoniłam do niego, aż w końcu się dodzwoniłam.
- Hej Justin. - powiedziałam na pół głosem smutnym i na pół zdenerwowanym.
- Cześć Hope. Coś się stało? Jesteś smutna? - dopytywał.
- Nie Jus, jestem zdenerwowana. Dlaczego wczoraj nie mówiłeś, że dziś rano cię nie będzie?
- Przepraszam, nie wiedziałem, to wypadło tak nagle. Przepraszam Hope... - mówił.
- Mogłeś chociaż mnie obudzić, przy okazji pojechałabym do domu tak jakby, żeby nikt nie zauważył, że byłam u ciebie.
- Kochanie, tak słodko spałaś, nie chciałem cię budzić. Przepraszam na prawdę. A tak w ogóle, to gdzie teraz jesteś?
- Jadę właśnie do domu. Taksówką! - krzyknęłam, byłam wkurzona.
- Proszę Cię, nie złość się. Jutro się zobaczymy, pogadamy, a nie tak przez telefon.
- Jutro?! - zapytałam.
- Tak, dziś nie dam rady. Zaraz zaczynami robić listę krajów i miast do Believe Tour. Proszę, jutro?
- No świetnie, pojedziesz w trasę, a ja zostanę sama. Jasne, przyjedź jutro. Jeśli w ogóle chcesz.
- No pewnie, że chcę. Napiszę rano sms'a, potem się umówimy o której. Teraz przepraszam, muszę kończyć, wołają mnie. Kocham cię.
- Ja ciebie... - połączenie zostało zakończone - też.
Justin rozpocznie trasę po nagraniu wszystkich piosenek do płyty, a ja zostanę sama. Wiedziałam, że będzie coraz gorzej, ale nie chcę już o tym mówić.
 Wróciłam do domu, resztę dnia spędziłam z rodziną. Wieczorem jak zwykle, oglądałam TV razem z Alexem i Juliett.
Kolejnego dnia obudziłam się i od razu sprawdziłam telefon z myślą '' obiecał, że napisze ''.
Napisał. Cieszyłam się, zawsze się cieszę, gdy do mnie napisze. Zapytał, czy może od razu przyjechać, odpisałam, że może. Po półtorej godziny był już u mnie, w końcu ze Stratford do Toronto jest około półtorej godziny dojazdu.
- Hej Hope, już jestem! - krzyknął tak głośno, że obudził Annę i tatę.
- Cześć Justin, nie krzycz proszę. - powiedziałam, po czym go przytuliłam, ale tak lekko, że nie wiem czy można nazwać to przytuleniem.
- Hah, okej.  Przepraszam za wczoraj. Proszę, róże i czekoladki dla ciebie. -powiedział i pocałował mnie w policzek.
Od razu mu wybaczyłam, jest tak słodki, że nie potrafię mu nie wybaczyć. W końcu kto by oparł się takiemu uśmiechowi? I jaka kobieta, oparła by się tak słodkiego gestu? Żadna.
Zaniosłam kwiatki do wazonu, który położyłam w kuchni na tzw. wysepce. Potem usiedliśmy w salonie, włączyłam jakiś kanał muzyczny. Rozmawialiśmy, jedliśmy czekoladki.
- Justin, wczoraj miałam dziwne odczucie... - powiedziałam z niechęcią.
- Jakie? - zapytał.
- To może dziwne, ale czułam jakby praca była od ciebie ważniejsza niż ja. Wytłumaczysz mi dlaczego właśnie w ten sposób to czuję?
- Hope, słodziutka Hope. To nie jest tak, że praca jest ważniejsza od ciebie. Prawda, jest ważna. Dzięki niej utrzymuję rodzinę, moje fanki. Jakoś muszę zarabiać. Wczoraj szybko pojechałem z Kennym i dość wcześnie, bo on musiał jeszcze coś załatwić. Potem spotkaliśmy się w studio i zaczęliśmy omawiać trasę, było pełno miejsc do akceptacji. Trasa zacznie się gdzieś koło lutego, może marca. Zawsze marzyłaś, by pojechać do Europy, tam zacznie się trasa. Zabiorę cię ze sobą, jeśli zechcesz, to zależy od ciebie.
- Justin, nie wierzę. Zrobisz to, tylko po to, by spełnić moje marzenie o byciu w Europie?
- Nie tylko dla tego. Chce mieć cię blisko siebie, nie tylko tak, że muszę jechać dwie godziny autem by cię spotkać.
- O właśnie! - wtrącił Damon. - Zaplanowaliśmy przeprowadzkę z Toronto.
- Dokąd? - zapytaliśmy jednym głosem ja i Jus.
- Do Cambridge. - odpowiedział tata z uśmiechem.
- Jak to? Tylko ty i Ann, czy my i mama także?
- Wszyscy razem. Stwierdziliśmy, że tak będzie lepiej. Ty będziesz mieszkała bliżej Justina, będziecie mogli się codziennie widywać nie musząc przejeżdżać tyle, a Jul będzie chodziła do lepszej szkoły.
- Tato, to nie zmienia faktu, że i tak będzie godzina jazdy do Justina... - powiedziałam mając jakby na myśli to, czy będę mogła mieszkać z Justinem, bo właśnie nie dawno o tym rozmawialiśmy.
- Przykro mi córeczko, nie pozwolę ci z nim mieszkać, musisz mieszkać jak na razie z nami.
I poszedł do Ann.
- To wspaniale, że będziemy mieszkać bliżej siebie. - mówi Jus.
- Tak, to dobrze. - odpowiedziałam. - Hahah, ty też poczułeś, że nasunęłam to, że chciałabym mieszkać u Ciebie?
- Tak, poczułem. Nie martw się kochanie, przecież poczekam. - uśmiechnął się.
Rozmowę przerwał nam telefon.
- Kto dzwoni? - zapytałam.
- To Pattie,  - powiedział niepewnie - muszę odebrać, na dworze macie większy zasięg? Zaraz wrócę.
Poszedł, a gdy wrócił rozmawialiśmy, Jul przyniosła jakieś gry, potem wrócił Alex i grał z nami.
- Zróbmy sobie przerwę, hm? - zapytałam.
- Okej. - odpowiedzieli chórem.
Justin poszedł do toalety, Juliett poszła po inną grę a Alex pojechał po piwo, które oczywiście spożywa nie legalnie, ale rodzice i tak nic z tym nie zrobią, ja zostałam w salonie. Złapałam w rękę telefon Justina. Z ciekawości sprawdziłam, czy faktycznie dzwoniła do niego Pattie. No i co zobaczyłam? To nie była Pattie, tylko Nicki Minaj, tak ta, którą uwielbiam, moja idolka Nicki Minaj. Nagle wrócił Justin. Nie zostawiłam tego w spokoju, Nicki to moja idolka, musiałam od razu wszystkiego się o tym dowiedzieć. 0
- Justin, dlaczego okłamałeś? - zapytałam.
- W jakiej sprawie Hope?
- Powiedziałeś, że dzwoniła Pattie, a dzwoniła Nicki. Dlaczego?
- Kurde...  Myślałem, że masz do mnie większe zaufanie?
- Telefon wzięłam do ręki z ciekawości, przypadkowo przy zablokowywaniu ekranu włączyły się powiadomienia ostatnich połączeń. - okłamałam go, ale to po to by sprawdzić co odpowie. - I jak mam mieć do ciebie zaufanie, kiedy kłamiesz?
- Posłuchaj, powiedziałem, że to Pattie, tylko dla tego, że nie chciałem abyś była zła, że rozmawiam z innymi dziewczynami.
Zrozumiałam go całkowicie, zawsze byłam zazdrosna, zwłaszcza o takie sławy. Ciekawa potem byłam tylko tego, co on robi z Nicki. Skończyliśmy rozmawiać na ten temat, wróciła Jul i Alex więc mogliśmy grać dalej.
Było już około 19 wieczorem, więc pojechaliśmy do Justina. Mogłam u niego nocować, ale nie mogłam mieszkać, więc spakowałam się, pożegnałam z 11 letnią siostrą oraz Alexem ( w wieku Justina )  i pojechaliśmy. Gdy już dojechaliśmy była godzina 21, Justin zrobił kolację, obejrzeliśmy The Vampire Diaries i poszliśmy spać. Uwielbiam ten film, hah. Pewnie dlatego, że mój tata ma na imię Damon a mama Elena... I wszystko co się w nim dzieje, idealne. Justin też go lubi, więc to kolejna rzecz, która nas łączy.
Poszliśmy spać.
Rano gdy wstawaliśmy czynności dni się powtarzały, czasami Justin jeździł na jakieś próby, nic nie było mi wiadomo. Ten miesiąc był spokojny, kolejny też. W połowie miesiąca Jus obiecał mi jakąś niespodziankę, nie mogłam się doczekać. Z tego co mówił, bardzo mi się spodoba, więc byłam ciekawa coraz bardziej...
Miałam już 100 % zapewnienie, że jest idealna.
I taka była...