poniedziałek, 27 maja 2013

Three

Obudził mnie rano budzik. W końcu to październik i szkoła była. Jak co ranek, sprawdziłam czy Justin do mnie nie napisał.
Napisał. Jak zwykle uśmiechnęłam się. Zawsze to robię, gdy czytam te słodkie sms'y od niego.
Ten miał taką treść:
Cześć Hope :* Mam już plany na dziś, mam nadzieję, że Ci się spodobają. Odpisz jeśli nie śpisz, lub  gdy się obudzisz. 
Odpisałam: 
Hej :* Miło, że planujesz każdy dzień spędzony ze mną. Nie mogę się doczekać. Tęsknię, o której się zobaczymy?
Justin napisał:
Też tęsknię. Słodka moja, przecież wiesz, że chcę spędzić z Tobą wszystkie dni, po mimo tego, że masz 16 lat. Hmm, mogę przyjechać za godzinę?  Będziesz już gotowa?
Ja:
Pogadamy o tym gdy się zobaczymy, dobrze? Tak, będę gotowa, lecę już się ogarnąć i będę czekać.  
Na co Justin odpisał:
Okej, szykuj się, nie przeszkadzam już, chcę żebyś była gotowa. Tak, porozmawiamy gdy się spotkamy.
Nie odpisałam i pobiegłam szybko włączyć prostownice. Włączyłam, po czym poszłam do kuchni, zjadłam kanapkę, umyłam zęby, ogarnęłam makijaż i koleinie zaczęłam prostować włosy. Po 30 minutach górę miałam już ogarniętą. Szybko znalazłam jakieś ciuchy i ubrałam je. Potem pogadałam chwilę z Juliett, bo Alexa nie było w domu. Juli obchodziła urodziny za 7 dni, czyli 8 października. Chciałabym spędzić z nią więcej czasu, więc pogadałam z nią o jej dniu, o jej urodzinach. Nim się obejrzałam zleciała godzina. Nagle do domu wszedł Justin.
- Cześć Hope.
- Hejka Jus.
Dał buziaka, następnie podał rękę Julliet i powiedział do niej:
- Hej Juliett, jak tam? 
- No cześć Justin -  jak zawsze gdy go widzi, zaczęła się uśmiechać. - Jest okej, a u Ciebie gwiazdo?
- Hahaahah. Jest super, zwłaszcza dziś, bo porywam twoją siostrę. Hope! Gotowa? - zapytał.
- Skoczę aby jeszcze na chwilę do pokoju  i może jechać. - odpowiedziałam.
- Okej. 
- Ooo. A gdzie ją porywasz? - zaczęła się śmiać - mam nadzieję, że oddasz nam ją potem hahahah.
- Oczywiście, że oddam - uśmiechnął się - wróci wieczorem.
- Mam taką nadzieję Justin, bo inaczej pogadamy w inny sposób.
Obydwoje zaczęli się śmiać. Justin i Juliett zawsze lubili żartować, odkąd tylko go poznała. Justin w końcu często do mnie przyjeżdżał.
- Jestem gotowa, możemy jechać. - powiedziałam.
- Okej.  - odpowiedział Justin, po czym przytulił Jul i pożegnał się z nią.
Już prawie wychodziliśmy i nagle Justin spytał:
- Hope, a co z woją siostrą? Twoich rodziców nie ma w domu?
- O kurczę, zapomniałam.
- To co robimy? - zapytał martwiąc się o moją siostrzyczkę. - Bierzemy ją ze sobą?
- Jeśli się zgodzisz. - odrzekłam
- Przecież to twoja siostra. Jasne, bierzemy ją z nami.
Poszłam powiedzieć Juliett żeby się ubrała, bo wychodzimy. Szybko wskoczyła w jakieś ubrania i wyszliśmy. Wsiedliśmy do auta i pojechaliśmy.
- Dokąd jedziemy? - zapytałam Jusa.
- Najpierw do centrum z Juli, później odwieziemy ją do domu i zrealizujemy dalsze plany dotyczące naszego  wspólnego dnia. Okej? - odpowiedział.
Zgodziłam się. Byliśmy w centrum około 2 godzin, potem zadzwoniłam do mamy. Gdy powiedziała, że już wróciła, zawieźliśmy siostrę do domu. Wróciliśmy z powrotem do centrum i  poszliśmy na lody. Wspomniałam temat urodzin Jul i wtedy Justin zasugerował, że możemy coś dla niej kupić i przechować to u niego.
opisuję ten dzień, bo należał on do najlepszych dni spędzonych z Justinem 
w całym moim życiu.

Pojechaliśmy na zakupy, zwiedzaliśmy różne sklepy, objechaliśmy 7 galerii by znaleźć prezent dla niej. W końcu znaleźliśmy. Kupiliśmy jej ulubione komiksy, Juliett je uwielbia. Także płytę Seleny Gomez w dodatku z plakatami piosenkarki i jakąś lalkę. Juli jest fanką Seleny, więc nie widziałam problemu w kupieniu tych rzeczy. Chciałam uszczęśliwić moją siostrę. 
Po zakupach pojechaliśmy na plażę. Opalaliśmy i kąpaliśmy się około 3 godzin. Potem Justin zabrał mnie do jego wytwórni muzycznej. Nagrywali dziś piosenkę pod tytułem  As long as you love me  do płyty Believe. Spodobała mi się ta piosenka. Wychodziła już drugiego dnia, więc mogłam słuchać jej cały czas. Byłam uzależniona od jego muzyki, byłam po części fanką jego muzyki, ale też fanką jego serca. Muzyka to tylko dodatek, do tego co czuję do Justina. Sława jest dużo mniej ważna, niż jego miłość, szczęście... jego uśmiech. Justin po nagraniu piosenki zabrał mnie do domu, czyli to było tak koło 18:30. Zjedliśmy u niego kolację no i pogadaliśmy o tym, co napisał w sms'ie. Trochę się bałam, ale poszło łatwo. Wszystko powiedzieliśmy sobie otwarcie, ot tak, prosto z mostu, tak jak czujemy. Kochamy się bardzo, on już jest dorosły. Dobrze, że ja mam prawo do decydowania za siebie. Wierzymy, że już  zawsze  wszystko będzie dobrze. Jesteśmy dla siebie stworzeni. Bynajmniej, tak czujemy. Kocham go tak jak on mnie i mam nadzieję, że tak już zostanie. Po rozmowie zadzwoniłam do mamy i powiedziałam, że nocuję u Jusa. W końcu mam 16 lat i w połowie sama decyduję co chcę robić. Mama to potwierdziła i zgodziła się, abym została u niego. Siedzimy sobie z Justinem w salonie i oglądamy jakieś komedie. Zapadła cisza. Pierwszy raz się nudziliśmy ze sobą. W końcu Justin odezwał się i mówi: 
- Może pojedziemy do kina?
- Nie sądzisz, że jes już za późno? - odpowiedziałam.
- Proszę. Ten dzień się jeszcze nie skończył słonko. Mamy do zrealizowania jeszcze mój dalszy plan. - mówił.
-Zgodziłam się i pojechaliśmy.  Gdy dotarliśmy na miejsce, wchodząc do pomieszczenia, nie wierzyłam, że to kino. Było pusto. Tylko ja, Justin i kilku pracowników. Zaprowadzili nas do sali kinowej. Wchodząc, coraz bardziej nie wiedziałam co jest grane. 
- Justin, co jest? Nie widzisz, że jest pusto? Chyba jest zamknięte... - powiedziałam.
- Nie bój się. To jest tylko dla nas... - odpowiedział i uśmiechnął się. 
To było słodkie, bardzo słodkie. W tle zaczęły lecieć jakieś romantyczne piosenki... Justin to wielki romantyk. Uśmiechnął się, pocałował mnie. Weszliśmy do sali, w której było pusto. Zero foteli, nic. Justin obrócił się na chwilę i rozmawiał z kimś z obsługi kinowej. Ta osoba gdzieś nas prowadziła...
- Dokąd idziemy? - zapytałam z ciekawości.
- Do innej sali, czeka tam na nas film. - odpowiedział, objął mnie i poszliśmy.
W kolejnej sali były tylko 2 miejsca, dla nas. Usiedliśmy.
- Jesteś gotowa? -  zapytał z uśmiechem w oczach.
Przytaknęłam odpowiadając tak. Pocałował mnie, po czym krzyknął:
- Możecie puścić film!
Na ekranie pojawił się napis... a w moim sercu łzy.
Kochana Hope.
Dziękuję za to, że jesteś. 
Za to, że codziennie możesz dawać mi swój uśmiech.
Za to, że znamy się od 3 lat. 
Te 3 lata były najpiękniejszymi dniami mojego życia.
Dlaczego? 
Bo każdy dzień mogłem spędzić z Tobą.
Znamy się dokładnie 3 lata, 3 miesiące i 1 dzień. 
Cieszę się, że napisałaś do mnie 1 sierpnia 2009 roku.
Inaczej nigdy bym cię nie poznał.
Nasza przyhjaźń trwała 3 lata.
Potem w nas obu narodziło się większe uczucie.
Jesteśmy w związku już 3 miesiące.
Te dwie trójki, które nas łączą, są dziś specjalne.
Te 3 lata... 3 miesiące...
Dlaczego?
Dowiesz się oglądając film, który dla nas przygotowałem. 
    


Rozpłakałam się. To było wzruszające.
- Hope, nie płacz. - powiedział Jus, przytulił mnie i pocałował w czółko.
- Justin, to takie kochane. Dziękuję ci... - odpowiedziałam i pocałowałam go. 
Wytarł moje łzy chusteczką i przytulił mnie. Zaczął się film. Była to sklejka naszych zdjęć z napisami, potem filmy, które razem nagrywaliśmy. To było wspaniałe. 
Po filmie wróciliśmy do poprzedniej sali, gdzie czekała na nas kolacja. W środku sali, między fotelami był stół, podeszliśmy do niego. Odsunął krzesło abym mogła usiąść, po czym wsunął je z powrotem gdy już na nim siedziałam. Kochany.  Usiedliśmy razem i rozmawialiśmy. Cudna kolacja.
Wybiła 22. Wróciliśmy do domu Justina, wzięliśmy prysznic i poszliśmy spać. 
Ten dzień był kolejnym wyjątkowym dniem. Było na prawdę idealnie. Jedynie jak teraz mogło być, to coraz lepiej... 


Two

Minął tydzień. Dzień przed urodzinami taty. Jest 18 lipca . Nadal mam 12 lat, ale już za 2 tygodnie ( 1 sierpnia ) będę miała 13. Wczoraj z tatą oraz rodzeństwem byliśmy na lodach. Anna była z nami, ale nasza mama nie. Zastanawialiśmy się, dlaczego tata nie zaprosił mamy. 
Teraz już wiem dlaczego. Anna zabroniła mu rozmawiać z mamą, bo czuje się o nią zazdrosna. Skąd wiem? Słyszałam ich rozmowę, tata siedział z nami, aż do chwili, w której Ann go zawołała.
-Damon, możesz podejść? 
-Już idę! - krzyknął tata do swojej ukochanej.- Tak? - zapytał.
-Mam prośbę słonko. - powiedziała.
-Jaką kochanie?
-Czy mógłbyś ograniczyć swoje kontakty z Eleną? Przyznam, że trochę mi przeszkadza, że odkąd tornado w Nowym Jorku zburzyło wasz dom, poświęcacie sobie więcej czasu. Zrobisz to dla mnie? 
-Chwila... Jak to poświęcam jej więcej czasu? Czy ty jesteś zazdrosna?
-Tak, poświęcasz jej dużo więcej czasu niż mi. Byłeś z nią na zakupach, proponowałeś jej wspólny wyjazd pod koniec wakacji. Wiem wszystko.
-Nie proponowałem, tylko chciałem ją poprosić, czy będę mógł wyjechać z dziećmi.
-A ja?
-Myślałem, że popilnujesz domu z El...
-Pomyliłeś się. - po tych słowach odwróciła się od taty.
-Kochana moja. Proszę cię, nie gniewaj się. Wiesz przecież, że cię kocham tak? 
-Zaczęłam ostatnio w to wątpić. Udowodnij mi, że kochasz mnie a nie ją. 
-W jaki sposób mam to zrobić? 
-Hmmm... Jutro masz urodziny. Nie zapraszaj Eleny na wspólne spędzenia dnia z nami. Jeśli choć raz o niej coś powiesz, będę zła. 
-Dla ciebie wszystko. Mogę już wrócić do dzieci? 
-Idź. 
Pocałowała go, i tata wrócił do nas. Tata poprosił abym włączyła TV, więc to zrobiłam. Po raz kolejny miałam powód do uśmiechu. Dlaczego? Znów Justin. 
'' Ten chłopak po prostu jakoś do mnie trafił, nie mogę o nim zapomnieć, i ciągle go gdzieś widzę. Jeśli nie w telewizji i internecie to w moich snach. Coś się szykuje '' - pomyślałam, po czym wybuchłam śmiechem a tata, Juliett i Alex zaczęli się ze mnie śmiać.
-Hope, co jest? - zapytała Juliett uśmiechając się do mnie
-Hahahah, to ten chłopak. Justin. To on spowodował ten uśmiech na mojej twarzy siostrzyczko.
-Dlaczego? - zadała kolejne pytanie moja siostra
-Ojj... Hahahah, często o nim myślę Juliett. Nigdy tak nie miałaś, że myślałaś o kimś ponad normę? 
-Hahahah, wiem o co chodzi. Nasza Hope się zakochała w chłopaczku z telewizji. - wtrącił Alex
-A nawet jeśli to co? - zapytałam śmiejąc się
-Nic siostro, każdy się zakochuje. - i zaczął się śmiać.
-Czy tylko ja nic nie rozumiem? - zapytała Juliett.
I po raz kolejny wszyscy wybuchnęliśmy śmiechem. Alex chyba miał rację, że się zakochałam w Justinie. To musiało coś znaczyć. 
Nadszedł kolejny dzień. Jak co ranek, zrobiłam sobie śniadanie. Nie zwracając na nikogo uwagi w moim domu szybko pobiegłam sprawdzić, czy jest coś o Justinie w TV. Ten chłopak na prawdę zaczął dla mnie coś znaczyć. Jednak nie było dziś żadnego programu o nim, aby na kanale muzycznym były jakieś jego piosenki. Postanowiłam szybko włączyć komputer i dowiedzieć się o nim czegoś więcej. Włączyłam TT i wyszukałam ' Justin Bieber ', wyskoczyło mi całkiem dużo osób. Nie wiedziałam dlaczego, ale Jus chyba był sławny. W końcu znalazłam prawdziwego i zaczęłam go obserwować. Okazało się, że Justin mieszka w Stratford, a to nie jest aż tak daleko od Toronto. Minął tydzień. Coraz bliżej do moich urodzin. Napisałam do Justina, hah, śmieszne że się na to odważyłam, w końcu on jest gwiazdą. Kolejnego dnia sprawdziłam czy mi nie odpisał. Byłam zaskoczona, bo zrobił to. Uśmiechnęłam się. Nasza rozmowa wyglądała tak.
Hope: Hej Justin :). Dużo ostatnio o Tobie słyszałam... Wiesz, bardzo podoba mi się twój głos, jest wspaniały, trafia do mnie i krąży ciągle w mojej głowie. 
Justin: Cześć Hope. Dziękuję, staram się :) Jesteś pierwszą dziewczyną, która mi o tym powiedziała. Dziękuję.
Hope: Ale nie ma za co :) Na prawdę mi się podoba :D Jest może jakaś możliwość, że będę mogła się  z Tobą spotkać, lub jakoś inaczej skontaktować? 
Justin: Jasne. Możemy się spotkać :D Tylko kiedy i gdzie?
Hope: To zależy od Ciebie :)
Justin: Hm. W takim razie pomyślimy. Jeśli chcesz, zadzwoń do mnie. ( tu podaje numer )
Hope: Dziękuję, zadzwonię :D 
Boże. Byłam taka podekscytowana. Zadzwoniłam do niego w moje urodziny. ( 1 sierpnia. ) Spytałam Justina, czy może się spotkać. Zgodził się i spotkaliśmy się w jakiejś galerii... Było cudownie. Był na prawdę wspaniały. Jego uśmiech... Taki słodki, a głos jeszcze piękniejszy na żywo. Dużo z nim rozmawiałam, był na prawdę kochany i sympatyczny. Najlepszy dzień... Czyli po burzy jednak przychodzi słońce. Mówiąc '' burza '' mam na myśli to co stało się w Nowym Jorku. Spędziłam z Justinem cały dzień. W końcu nadeszła chwila pożegnania.
-Przepraszam Jus. Muszę już iść, w domu czekają na mnie. Kto wie, może mają jakąś niespodziankę dla mnie ( zaczęłam się śmiać )
Justin uśmiechnął się.
-Hope, proszę nie idź jeszcze. Ja mam dla ciebie niespodziankę, tylko musimy iść do mnie.
-Mama będzie się martwić.
-Zadzwoń do niej i poproś byś mogła pójść do mnie jeszcze na godzinę lub dwie. 
-Okej Jus, zadzwonię. ( uśmiechnęłam się )
Zadzwoniłam i powiedziałam mamie, że idę jeszcze na godzinę do Justina. Zgodziła się bez problemowo, w końcu to moje urodziny. 
Poszliśmy do Justina. Wchodząc do jego domu, poprosił bym zamknęła oczy i przewiązał mi je wstążką. 
-Uwaga, otwieram drzwi. - powiedział 
Uśmiechnęłam się, nie wiedząc co mnie czeka. Weszliśmy do salonu, tak mi się zdawało. Odwiązał mi oczy, byłam taka zaskoczona. To na prawdę miłe co ujrzałam. 
-Poprosiłem mamę by kupiła tort z napisem ' Wszystkiego najlepszego z okazji 13 urodzin Hope '
-Ooo. Justin, to na prawdę miłe. Wzruszyłam się. 
Przytuliłam go, i podziękowałam. Odwzajemnił się buziakiem w policzek. Czułam się nie zręcznie, bo mam 13 lat i całuje mnie chłopak, ale byłam zakochana więc przytuliłam go jeszcze raz. Następnie usiedliśmy na kanapie a Justin poprosił panią Pattie żeby przyniosła talerze. Po chwili do domu Justina weszli jego znajomi, jakieś dziewczyny, chłopaki. Nie wiedziałam kompletnie co mam robić, byłam tak zszokowana, że zamilkłam. 
-Zaprosiłem przyjaciół na twoje urodziny, żebyśmy nie czuli się samotni. Możesz teraz poznać resztę moich przyjaciół, z którymi będziemy spędzać czas, bo wiesz... Należysz do moich przyjaciół. - powiedział Justin.
Zarumieniłam się.
-Justin, to takie miłe... Opowiedziałam ci o wszystkim co mnie spotkało, to wspaniałe jak mnie traktujesz. 
-Jesteś normalnym człowiekiem tak jak ja. Należy nam się szczęście. Mam tylko jedno pytanie. 
-Jakie? - zapytałam.
-Czy chcesz zostać moją oficjalną przyjaciółką? - odpowiedział pytając
Uśmiechnęłam się i odpowiedziałam:
-Justin, tak, tak chcę. Czuję, że jesteś dla mnie bardzo ważny. Dobrze się czuję przy tobie i chcę spędzać z Tobą czas. 
-Hope, tak bardzo mi miło, że się zgodziłaś.
Po tej rozmowie Justin przedstawił mnie swoim znajomym. Dziewczynom: Harper, Suzie, Dannie, Hoomie i chłopakom: Tomsonowi, Patricowi oraz Micowi i paru innym. Spędziłam z nimi czas do 20. Potem Justin odprowadził mnie do domu. 
-Dziś było miło Hope.  Powtórzymy kiedyś ten dzień?
-Jasne. Na pewno będzie wiele takich dni. ( zaczęłam się śmiać, z moich następujących słów ) Wiesz, mam tylko 13 lat, a czuję się jakbym była z twojego rocznika. Lubię być blisko ciebie... - nie dokończyłam, bo przerwała nam moja mama.
-Hope, chodź! - krzyknęła mama
-Już idę mamo... -  odpowiedziałam
-Może dokończysz później? - zapytał Justin.
-Jeśli będę miała odwagę, pewnie że tak. - powiedziałam
Zaczęliśmy się śmiać, na pożegnanie przytulił mnie i pocałował w policzek, odwdzięczyłam się tym samym. 
-Do usłyszenia Justin.
-Do zobaczenia, Hope.
I wróciłam do domu... Najlepsze urodziny w całym moim życiu. Spędzone z taką osobą jak Justin. Jest na prawdę romantyczny, szkoda, że ja jestem za młoda na związki. Ale przyjaźń i tak jest najcenniejsza. Cieszę się, że napisałam do Justina tydzień temu. Poznał moje sekrety, a ja jego. Już go kocham bardziej, teraz po prostu jak przyjaciela. Chciałabym, żeby było tak, że  gdy dorosnę będzie między nami coś więcej. Spędziłam z nim jeden dzień, a najchętniej spędziłabym całe życie. 
'Nie wiem, czy powiem o tym Justinowi. Jest dla mnie ważny. Nikt nie zastąpi mi Jennifer i Jesici, ale może być równy im. Będzie mi przypominał o nich, bo były najważniejsze, a on w pewnym stopniu takim się staje... Kocham go' - znów zamyśliłam się o nim. 
Kolejnego dnia, po szkole zadzwonił do mnie, i spytał czy wyjdziemy razem. Zgodziłam się bez wahania i wyszłam z domu. Znów spotkaliśmy się w galerii. Rozmawialiśmy całymi dniami. Byłam nba prawdę szczęśliwa, bo chodziłam do tej samej szkoły co on, mogłam się z nim spotykać i rozmawiać z nim, oraz umawiać się na wspólne spędzenie popołudnia. Było tak przez cały czas. Wszystkie święta spędzaliśmy razem. W dzień Wigilii spotkaliśmy się przed wieczerzą, sylwestra spędziliśmy także razem u mnie, razem z Alexem i jego ' koleżanką ' oraz Juliett, która poszła spać po północy. A co z mamą? Znalazła chłopaka, i jest szczęśliwa. Cieszę się jej szczęściem. Tata też jest szczęśliwy z Anną, wszystkim wszystko się ułożyło. Mi też. Z Justinem było coraz lepiej, spędzaliśmy coraz więcej czasu ze sobą. W ferie zimowe widzieliśmy się codziennie, było wspaniale. W jego urodziny, zrobiłam dla niego to samo, co on zrobił dla mnie w moje + kupiłam mu prezent z okazji 6 miesięcy znajomości z nim, ponieważ on urodził się 1 marca, a ja 1 września, i wtedy widzieliśmy się pierwszy raz. Był zadowolony, on dla mnie też kupił prezent. Było cudownie. Przyjaźniliśmy się, aż do ukończenia moich 16 lat... On miał wtedy 17, ale wchodził na wiek 18. Wtedy stało się coś pięknego... Znaliśmy się już 3 lata. Powiedział mi, że czuje coś do mnie... Cieszyłam się, bo czułam to samo. 
Justin bardzo zmienił swój wygląd, styl ubierania, ale serca miał nadal złote. Kocham go za to jaki jest. Nie zwracam uwagi na jego muzykę. Liczy się tylko on, i to co razem robimy. W ten dzień, 1 września, 2012 roku, nasza rozmowa wyglądała tak: 
-Hope, znamy się już 3 lata. Muszę ci o czymś powiedzieć... - mówił to dosyć poważnie.
-Co się stało Jus? - zapytałam.
-Jesteś wspaniała, czuję się przy tobie taki doceniony, i wiem, że nie zwracasz uwagi na to ile mam pieniędzy, tylko na to jaki jestem. Uśmiechasz się zawsze przy mnie, tak jak ja przy tobie... Jesteś idealna. Dlatego mam jedno pytanie. Mogę je zadać?
-Justin, oczywiście. Mów?
-Wiesz... Zakochałem się w tobie. 
-O... Ja ciebie też kocham. Wiesz, też muszę ci o czymś powiedzieć.
-Tak?
-Zakochałam się w tobie jeszcze wtedy, gdy mieszkałam w Nowym Jorku. Śniłeś mi się, ciągle o tobie myślałam, słuchałam twoich piosenek, wtedy byłam jak zwykła fanka. Ale gdy napisałam do ciebie, i wtedy, gdy się spotkaliśmy... 1 września 2007, poczułam, że nie jestem zwykłą fanką. Nie byłeś moim idolem, tylko osobą, którą kocham. Ale byłam za młoda.
-Na prawdę? Dlaczego nie mówiłaś?
-Chciałam, ale nie umiałam.
-Szkoda... Więc ja zacząłem. Miałem zadać pytanie, więc zadam. Hope. Jesteś miłością mojego życia, jeśli ja dla ciebie też nią jestem, czy chcesz zostać moją dziewczyną?
-Tak Justin! Tak, chcę. Jesteś moim marzeniem, moim powietrzem. 
Po czym nasze usta zaczęły się dotykać. Tak, zaczęliśmy się całować. I znów, tak jak w pierwszy dzień, gdy się widzieliśmy, Justin odprowadził mnie do domu. Przed domem również się pocałowaliśmy i pożegnaliśmy.
-Do jutra kochanie. - powiedział
-Do zobaczenia słonko. - odpowiedziałam
Justin poszedł do domu. Zadzwoniłam do niego zanim poszłam spać i życzyłam mu kolorowych snów, on mi również.
To był kolejny, z moich najszczęśliwszych dni. Z Justinem każdy mój dzień przepełnia się szczęściem.
Mam nadzieję, że takich dni będzie więcej, i więcej, i jeszcze więcej. Przed snem, modliłam się by znów śnił mi się Justin. Moje słoneczko. Zasnęłam, z nadzieją o tym śnie. No i śnił mi się Justin... Tylko ten sen nie był zbyt piękny. Śniło mi się, że Justin przeprowadził się do Denver i nie miałam z nim kontaktu. Rano prosiłam o to, by był to tylko zwykły sen. A co z niego będzie... Zobaczymy.

One




Mam na imię Hope. Mieszkam w Canadzie w Cambridge. Przed pięcioma latami mieszkałam w Ameryce Północnej w Nowym Jorku. Teraz mam 17 lat i nie do końca poukładane życie. Jestem brunetką o niebieskich oczach, jestem też wysoka, i dosyć szczupła.
Kiedyś moje życie było bardzo kolorowe. Dzieciństwo miałam wprost wspaniałe. Przyjaciele, rodzina. Wspaniały dom, w którym mieszkałam z rodzicami oraz rodzeństwem. Mam młodszą siostrę i starszego brata. Siostra ma na imię Juliett a brat Alex. Juliett ma 12 lat, Alex 19. Mieszkaliśmy w bardzo dużym, pięknym, luksusowym domu, aż do pewnego dnia. Gdy miałam 12 lat rodzice rozwiedli się. Majątek naszych dziadków podzieli na pół i zostało z tego nie wiele. Tata wyprowadził się z naszego domu, nie chciał żeby cokolwiek łączyło go z naszą mamą. Mama postanowiła sprzedać ville, ale okazało się, że jakieś prawa jej na to nie pozwalają. Któregoś dnia, gdy zabrakło nam pieniędzy odłączyli nam wodę i prąd. Parę dni nie mieliśmy nic. Głodowaliśmy. Aż jednego dnia, w którym niczego nigdy byśmy się nie spodziewali, włączyli prąd i podłączyli wodę. Mama, ja i moje rodzeństwo byliśmy zaskoczeni. Nie wiedzieliśmy co się dzieje. Po 30 minutach, do domu wszedł tata. Zapłacił za wszystko i znów przez jakiś okres czasu mogliśmy żyć normalnie. Jednak nie mieszkał z nami. Jego kochanka, przez którą rodzice się rozwiedli poprosiła go, by nam pomógł. Włączyli nam wszystko na 2 miesiące ( tak było na papierach ). 14 lipca włączyłam tv, bo chciałam obejrzeć swój ulubiony film, który z resztą oglądałam codziennie. Włączyłam kanał, na którym on leciał i były tam wiadomości. Nie chciało mi się do końca ich oglądać, więc poszłam zrobić sobie płatki, przywitać się z Alexem i Juliett i wróciłam z powrotem na kanapę. Chwilę oglądając telewizor i skacząc po kanałach zostawiłam na jakimś programie muzycznym. Nazywał się ' New Pop Star ' ( Nowa gwiazda popu ). Usłyszałam tam jakiegoś chłopaka, miał całkiem ładny głos i ogólnie był przystojny. Spodobał mi się. Słuchałam przez chwilę piosenki, którą napisał i gdy się skończyła próbowałam wychwycić jak nazywał się ten chłopak. Czekałam i po 5 minutach był z nim wywiad. Nazywał się Justin Bieber, a jego muzyka trafiała do mojego serca. Był tylko o 2 lata straszy, ale miał wielki talent. Okazało się, że odkrył go Scooter Braun na You Tube, na kanale ' kidrauhl '... Scooter to największy oraz najlepszy menager na całym świecie. To wspaniałe, że odkrył takiego chłopaka jak Justin. W trakcie oglądania przybiegła do mnie mama i poprosiła żebym przełączyła kanał na wiadomości, bo podobno było tam coś ważnego. Szybko podałam jej pilota i poszłam odłożyć talerz. Gdy przyszłam, mama była cała zapłakana. Spytałam ją o co chodzi. 
- Mamo, co się stało? 
-Hope... - wyjąkała mama - już jutro tornado zburzy wszystko co mamy...
Zamilkłam. Nie wiedziałam co powiedzieć. Przestraszyłam się.
-Co mamo? Ale jak to?
- Tak to. Słyszałam w radiu, że będzie ważny komunikat w telewizji więc szybko przybiegłam...
-Mamo, to się nie może stać, to nie prawda... Nie wkręcaj Mnie!
-Hope, nie mam powodu żeby cię wkręcać, to nie powód do żartów. Trzeba jak najszybciej zadzwonić do Damona, myślę że on nam pomoże. 
-Pójdę po telefon.
Poszłam po telefon mamy i podałam go jej. Mama zadzwoniła do taty i poprosiła go by przyjechał. Z tego co wiem, ich rozmowa wyglądała chyba tak: 
-Damon, proszę przyjedź. Jutro będzie tornado, boję się o nasze dzieci i o nasz dom. Mamy tyle cennych rzeczy...
-Elena, przepraszam cię, ale to nie jest już nasz dom, jedyne co nas łączy to dzieci. Przyjadę i pomogę ci znieść wszystkie rzeczy do schronu. Jedź do banku po pieniądze i je też schowaj. 
-Czekam...
Zapowiadało się najgorsze tornado na świecie. Tata przyjechał po pół godziny od tego jak mama zadzwoniła. Wieczorem wszystkie potrzebne rzeczy były już w schronie. Przyjechała także Anna. Oficjalna narzeczona ojca. Pomagała rodzicom razem z Alexem. Ja i Juliett przenosiłyśmy te mniej ciężkie rzeczy, no ale do wieczora się wyrobiliśmy. Nadeszła północ. Mama pomyślała, że dobrze by było gdyby Anna i Damon zostali u nas, bo u nich nie ma schronu, a mieszkają w hotelu. Zgodzili się. Rano nie chciałam się budzić, miałam przesłodki sen. Był w nim ten chłopak z tv... Jak on miał na imię... A tak. Justin. Śniło mi się, że się ze mną zaprzyjaźnił... Byliśmy najlepszymi przyjaciółmi, ale to tylko sen. Obudziła mnie mama. 
-Hope, obudź Juliett, ja obudzę Alexa.
-Ale po co mamo? 
-Tata poszedł sprawdzić czy coś się dzieje, a ja nie chcę zostać sama z Anną. 
Poszłam zatem obudzić Juliett, ale tego nie zrobiłam...
-Mamo!!!
-Hope! Co się dzieje?
-Spójrz na Juliett, jest cała czerwona!
-Spokojnie, pójdę po apteczkę zmierzę jej gorączkę.
I w tym momencie wtrąciła się Anna.
- Proszę, apteczka. - rzekła Anna.
-Dziękuję. - opowiedziała mama z niechęcią do rozmowy.
-Może ja to zrobię? Jestem lekarzem. Pracuję w największym szpitalu w NY. - kontynuowała rozmowę An.
-Skoro chcesz. 
-Mamo, chodźmy do Alexa. - powiedziałam.
I poszłyśmy. Po chwili wrócił tata i podszedł do An. Pocałował ją i spytał co robi, a ona odpowiedziała się, że martwi się o Juliett. Tata nie zainteresował się jej zdrowiem zbytnio i podbiegł do mamy. Zaczęli rozmawiać. 
-El, tornado jest coraz bliżej i coś dzieje się z Juliett.
-Wiem, że coś się z nią dzieje, ale Anna się już nią zajęła.
Po czym odeszła od taty i podeszła do Alexa i do mnie. 
-Tata powiedział, że tornado jest coraz bliżej, przytulcie się i nie bójcie. 
-Okej mamo. - powiedział Alex. 
Minął cały dzień, tornado minęło. Wyszliśmy ze schronu i załamaliśmy się wszyscy. Tornado zniszczyło wszystko co mieliśmy. Dom, auto, ogród, ulicę. Na szczęście zostały nam pieniądze, za które mogliśmy wynająć jakieś mieszkanie w bloku. Tata i Anna wyprowadzili się z hotelu, na jakiś czas i zamieszkali z nami. 
Razem mieliśmy więcej pieniędzy. Wyprowadziliśmy się do Canady, tam było bezpieczniej. Mniej trąb powietrznych i innych strasznych zjawisk atmosferycznych. Zamieszkaliśmy w Toronto, po paru latach trochę się pozmieniało i mieszkaliśmy w Cambridge. Anna chciała iść z Juliett do lekarza, mama się zgodziła, ponieważ ona chciała poszukać pracy i pojechała z Ann na miasto. Ja, Alex i tata zostaliśmy w domu. Potem gdy one wróciły, okazało się, że Juliett ma problem z oddychaniem w ciemnych i ciasnych miejscach, ale już jest dobrze. Nasz nowy dom jest nawet duży. Starczyło na wykupienie prawdziwego domu, z ogrodem, więc nie mieszkamy w bloku. Rodzice sprzedali zegarek babci, który był warty 260 tyś $ ( dolarów ). Więc już mieliśmy więcej pieniędzy. Mieliśmy też inne rzeczy, ale tata powiedział, że sprzedają je w czarnej godzinie.
Pewnego dnia chciałam zadzwonić do mojej przyjaciółki, Jennifer. Wzięłam telefon w rękę i zadzwoniłam na jej numer. Odebrała jej babcia, przeraziłam się. Rozpoczęła się rozmowa. 
- Jenn? 
-Nie, tu babcia Jennifer, Amanda. Kto mówi?
-Tutaj Hope. Co z Jenn? Mogę z nią porozmawiać? Tęsknię za nią. - powiedziałam.
-Przykro mi Hope... Jennifer... ugh... ona... Ona nie żyje.
Upuściłam telefon i zaczęłam płakać. Jennifer była moją najbliższą przyjaciółką... Zaczęła się katastrofa mojego życia - od śmierci mojej przyjaciółki. 
-Hope, jesteś tam? - zapytała babcia Jenn.
- Tak, jestem... - odpowiedziałam. - przepraszam, że pytam, ale co się stało Jenn? 
-Nie przepraszaj kochana... Pamiętasz tornado ' Caterina ' rok temu? 
-O proszę... Tylko nie to...
-Przykro mi... Jennifer poszła się spotkać z Jesicą, namawialiśmy ją, by nie szła, ale znasz Jenn. Zawsze robi swoje.  
-Chwila... To znaczy, że Jes też?
-Przykro mi Hope... Ale tak.
-Przepraszam, ale nie mogę już o tym rozmawiać. Muszę iść, mama mnie woła. 
Rozłączyłam się. Okłamałam panią Amandę, ale nie chciałam już rozmawiać. Umarły dwie najbliższe mi osoby, te poza rodziną, chociaż je też można było nazwać siostrami. 
Nie miałam już na nic ochoty tego dnia. Poszłam spać, nie chciałam się budzić... Musiałam, ale nie chciałam. Kolejnego dnia rano, powiedziałam o wszystkim mamie. Powiedziała, że mam się nie martwić, i że wszystko będzie okej.
-Hope, trzeba mieć nadzieję. - powiedziała mama.
I dopiero w tym momencie, zrozumiałam jaką ważną część w moim życiu ma moje imię.